piątek, 9 stycznia 2015

Zagubienie drugie

                               Słońce już zachodziło za budynki, ale my ciągle graliśmy w piłkę. Kończyliśmy mecz nożnej, by za chwilę rozpocząć siatkówkę. Właśnie biegłam z piłką w stronę bramki przeciwnika, już zamierzałam ją kopnąć i posłać w okienko, gdy poczułam ból w kostce i upadłam na wilgotną trawę. Syknęłam z bólu i spojrzałam na prawą nogę, gdzie widniał już wielki siniak. To możliwe, by zrobił się w tak krótkim czasie? A może po prostu był tam już wcześniej? Nieważne, liczyła się tylko piłka.
                - Uważaj – warknęłam, zbierając się z ziemi. – Chcę dożyć do jutra.
                - Mówiłem, że dziewczyny nie powinny grać – syknął w moją stronę Nowakowski. – Co chwilę któraś z was się przewraca, nawet przy najmniejszym dotknięciu.
                - Tak? -  zdenerwowałam się, podeszłam do niego i z całej siły popchnęłam. Nie spodziewał się tego, więc wylądował tyłkiem w kałuży, którą utworzył padający nie tak dawno deszcz. – Mówiłam, że nie powinieneś grać, przewracasz się!
                               Klasa skwitowała to wybuchem śmiechu. Janek wściekły podniósł się i chwycił mnie mocno za rękę. Syknęłam z bólu, ale nie dałam po sobie nic poznać. Tylko trochę zakręciło mi się w głowie. Ale ostatnio dość często to się dzieje. Może po prostu jestem przemęczona. W nocy nie śpię, a się uczę. Sypiam po cztery, pięć godzin.
                - Grądalska, uważaj sobie, bo może się to źle skończyć – warknął, patrząc mi w oczy. 
                - Uważaj, bo się przestraszę – prychnęłam, odpychając go. – Myślisz, że na kimkolwiek wywierasz wrażenie? Mylisz się.
                               Podeszłam do Maćka i uśmiechnęłam się. Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie. Musiałam przytrzymać się go i przymknąć oczy, by się trochę uspokoić. Zrzuciłam to na karb szalonego dnia, mój ostatni posiłek był około godziny ósmej, a dochodziła dwudziesta. Wzięłam piłkę do siatkówki i ustawiłam się na linii zagrywki. Wszyscy zorganizowali się w dwie drużyny w rekordowo szybkim tempie. Zaserwowałam i rozpoczęła się walka pomiędzy mną a Jankiem. Rywalizacja o zwycięstwo. Gdy Janek zaatakował, instynktownie wyskoczyłam do bloku. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam, jak piłka obija się o moje ręce i spada na boisko po stronie przeciwnika. Pierwszy skuteczny blok od bardzo dawna, tego było mi trzeba.
                               Było trudno i moja drużyna przegrała, ale nic się nie stało. Przynajmniej dla mnie. Sport to nieustanny pościg za celem. Wliczone są w niego porażki. Byłam zmęczona po całym dniu i w duchu dziękowałam, że to drużyna Nowakowskiego wygrała ten mecz, gdyż w przeciwnym razie musiałabym znosić jego narzekania na dziewczyny i marudzenia przez całą drogę na nasze osiedle. Niestety, mieszkaliśmy na tym samym. Całe szczęście, mój dom był umiejscowiony daleko od jego. Gdybym musiała znosić go dłużej, niż to konieczne, to chyba bym się załamała.
                               Weszłam do domu i ściągnęłam buty. Torbę i piłkę wrzuciłam do pokoju, po czym poszłam umyć ręce i zrobić sobie jakąś kolację. Gdy przygotowywałam kanapki, mama weszła do kuchni i stanęła za mną.
                - Jak dziś było? – spytała troskliwie, jak zawsze.
                - Jak zwykle – wzruszyłam ramionami. – Nic nowego.
                - Skąd masz takiego siniaka? – wskazała na moje prawe ramię, na którym widniał sporej wielkości fioletowy ślad.
                - Upadłam. Uroki sportu – po raz kolejny wzruszyłam ramionami.
                               Zjadłam kolację i poszłam do swojego pokoju, by się pouczyć na sprawdzian z geografii. Na książkę spadła kropla krwi. Zaniepokoiłam się trochę, ale to też zrzuciłam na karb szalonego dnia, przyłożyłam chusteczkę do nosa i poczekałam aż przestanie. Wtedy zadzwonił telefon.
                - Halo? – odebrałam, dając na głośnik i kładąc komórkę obok.
                - Hej, Jaśminko – dzwonił Maciek, który wiedział doskonale, żeby tak do mnie nie mówić.
                - Słucham cię.
                - Chciałem się tylko spytać, czy wszystko w porządku, na boisku przez chwilę myślałem, że zemdlejesz.
                - Wszystko spoko, żyję. Po prostu nic nie jadłam cały dzień.
                - Na pewno wszystko dobrze? – matko, czy on musiał być tak upierdliwy?
                - Tak, na pewno. Śpij dobrze.
                - Dobranoc.

                               Położyłam się na łóżku i spojrzałam na sufit, na którym wymalowana była piłka z Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2010 w RPA. Jabulani. Uśmiechnęłam się, malowałam ją cztery dni, ale w końcu się udało. Chciałam grać w piłkę. Tak bardzo chciałam być zawodowcem.


Mamy piątek, mamy nowe zagubienie.
Trzy dni w szkole, a ja już mam dość ;C

10 komentarzy:

  1. wkurza mnie Janek. Czy nikt mu nie powiedział, że na dziewczynę nie podnosi się ręki? I dlaczego jest tak bardzo pewny siebie? Stary wyluzuj trochę.
    Co jej jest? Zawroty głowy, krwotoki z nosa. Nie podoba mi się to. A może to białaczka? Czekam na kolejny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! tylko dodawaj trochę częściej rozdziały. czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Janek jest zbyt zadufanym w sobie człowiekiem. Irytujący osobnik z niego.... Jak można tak traktować dziewczyny? Powinien jej pomóc wstać, a nie jeszcze dokuczać.
    Nie pokoi mnie stan Jaśminy.... Najpierw zawroty głowy potem krew z nosa. No nie wiem czy zwykłe przemęczenie.
    Czekam na kolejne rozdziały.
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  4. Janek taki zły, aż m to do niego nie pasuje. Ale mam nadzieję, że przestanie dogryzać Jaśminie. Bo mu fiuta przeprostuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. nie przepadam za takimi ludźmi jak Janek. dobrze, że Jaśmina umie mu dogadać. ale niepokoi mnie jej stan zdrowia. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne :) Jaśmina dobrze sobie radzi u mnie dogadać komu trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, dopiero tu zajrzałam, ale zostaje! ;) oby tylko Jasminie nic poważnego nie było ;( czekam na kolejny, kiedy można sie spodziewać? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Janek zachowuje się jak kompletny dupek, to fakt. Mam nadzieję, ze szybko się opamięta i jego relacje z Jaśminą się poprawią :)
    Nie podoba mi się to, co dzieje się z dziewczyną. Oby to nie było nic poważnego!
    pozdrawiam ;)

    [zawsze-tylko-moja ; sercem--pisane]

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaglądam po raz pierwszy, ale jestem pod wrażeniem.
    Bardzo miło mi się czyta o takich utarczkach słownych między dwójką młodych, nabuzowanych nastolatków, którzy w duchy się nie znoszą, a muszą dzielić razem swój czas spędzany w szkole czy ze znajomymi.
    Myślę, że oboje są siebie warci, jedno nie chce pokazać drugiemu, że jest słabsze, więc walczy do upadłego... Tylko kiedyś muszą pojawić się jakieś granice, prawda? :)
    Całuję :*
    Ps. Jeśli masz ochotę to zapraszam serdecznie na drugie rozdziały na http://swiatla-zaprowadza-cie-do-domu.blogspot.com/ oraz http://slonce-moje.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. wiesz, że czekamy na kolejny rozdział, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy