Obudziłam
się w dobrym humorze. Szybko wyciągnęłam z szafy moje ulubione dżinsy i
fioletową koszulę, po czym zaplotłam warkocza i pociągnęłam rzęsy tuszem.
Zbiegłam po schodach do kuchni, skąd chwyciłam w biegu kanapkę z szynką i
pomidorem i zjadłam, wychodząc z domu. Niestety, musiałam wrócić do niego
szybciej, niż się tego spodziewałam, gdyż zaczęła mnie tak bardzo boleć głowa,
że nie byłam w stanie nic zrobić. Mama zmusiła mnie do pójścia do lekarza,
zaciągnęła mnie tam niemal siłą. I w ten sposób, zamiast siedzieć na geografii i liczyć przyrost naturalny, nudziłam się w kolejce do lekarza rodzinnego, który wszystkim chorym przepisywał jeden antybiotyk i jedno lekarstwo na gardło.
Przede
mną w kolejce było około ośmiu osób, więc próbowałam czytać książkę, posłuchać
muzyki, czy pograć w Pou, ale nie potrafiłam się na niczym skupić. Gdy zostałam
wywołana po nazwisku, zostawiłam mamie
siedzącej tuż obok mój plecak, po czym weszłam do gabinetu.
- Dzień
dobry – uśmiechnęłam się, zamykając za sobą drzwi.
- Co
cię sprowadza? – spytał pan Radzik.
- Ja
chciałam skierowanie na rutynowe badania krwi – powiedziałam, wpatrując się w
tablicę z mięśniami człowieka wiszącą na ścianie. – Chciałam sprawdzić, czy
wszystko jest w porządku, bo ostatnio często kręci mi się w głowie, puszcza mi
się krew z nosa i jest mi słabo.
- To na
pewno tylko przemęczenie – zbagatelizował. Jak zwykle. Jak wtedy, gdy moja
rzepka w kolanie zmieniła położenie. Wtedy powiedział, że to od wagi i że mam
schudnąć.
- Nie,
to nie przemęczenie – powiedziałam.
- Kto
tu jest lekarzem? – spytał już wyraźnie zirytowany. – Ja czy ty?
- Da mi
pan to skierowanie? – mnie też zaczynało to już denerwować.
Po
dwudziestu minutach bezsensownej kłótni wyszłam z gabinetu z potrzebnym
papierkiem w ręku, wzięłam swój plecak i poszłam w stronę szpitala. Skoro i tak
zmarnowałam pół dnia czekając, aż ten stary frajer mnie przyjmie, to mogłam to
załatwić za jednym zamachem. Dlatego też zmarnowałam pół godziny stojąc w
kolejce przy okienku informacji, by przypomnieć sobie, że przecież pobieranie
krwi musi odbywać się na czczo, a co za tym idzie, dzisiaj nikt mi już nic nie
pobierze.
Weszłam
do domu i położyłam kartkę na półce w salonie, żeby nie zapomnieć o niej jutro
przy wyjściu. Chwilę później usłyszałam dzwonek telefonu.
- Halo?
– usiadłam na łóżku po turecku, sięgając po książkę do angielskiego.
-
Cześć, Jaśminko – w słuchawce usłyszałam uradowany głos Maćka. – Czemu nie było
cię w szkole?
- Byłam
u lekarza – odpowiedziałam wymijająco. – A co tam?
- A
nic. Ominęła cię kartkóweczka z biologii. Wszyscy się o ciebie pytali. Nawet
Janek Nowakowski.
Na
dźwięk tych słów moje serce zabiło odrobinę szybciej, co niezbyt mi się
spodobało. Janek Nowakowski pytał, dlaczego nie było mnie w szkole? Pewnie nie
miał się do kogo doczepić.
- A
poza tym? Jakieś wiadomości o turniejach?
- Nie –
usłyszałam zawahanie w głosie Muzaja. – Poza tym, że chyba nie zagram.
- Jak
to? Czemu?
- Mam
gorsze statystyki niż Nina.
Mimowolnie
parsknęłam śmiechem.
- No to
musisz się wziąć do roboty.
Rozmawialiśmy
jeszcze przez chwilę. Gdy oparłam się o ścianę, zabolało mnie przedramię.
Wyciągnęłam rękę przed siebie i zauważyłam ogromnego ciemnofioletowego siniaka.
Szybko przeanalizowałam w głowie cały dzień, ale jedyne co mi się przypomniało,
to to, jak uderzyłam się rano o kant stołu w kuchni. Ale przecież od tego nie
mogłam mieć aż takiej śliwy.
Przepraszam, nie mogłam zebrać się w sobie.
Wybaczycie, czy nie bardzo?
Janek i ludzkie odruchy? Może faktycznie zauważył brak swojej ofiary. Czekam aż z troski wpadnie w odwiedziny do domu.
OdpowiedzUsuńCo za lekarz. Ona niech jak najszybciej robi te badania i do innego lekarza!!! Ewidentnie coś jest na rzeczy i źle się dzieje z Jaśminą. Te wielkie siniaki od byle czego, ba, nawet od ściśnięcia Janka. Nie niszcz dziewczynie sportowej kariery ta od razu.
Pozdrawiam
Dobra, teraz jestem pewna, że coś jest nie tak. :-(
OdpowiedzUsuńto musi byc bardzo poważna choroba, bo od tak nie robią się krwiaki na ciele. Może Janek pyta o nią, bo widzi, że coś nie gra? Innego wyjaśnienia nie widzę. No i Maciek. Niech się chłopak bierze do roboty. Wielka kariera przed nim :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen lekarz to zwykły ciul. Dobrze, że się nie poddała i wywalczyła to skierowanie. Coraz bardziej niepokoi mnie ta sytuacja z jej zdrowiem. Mam złe przeczucia :(
OdpowiedzUsuńTo miłe, że jeden dzień nie było jej w szkole i wszyscy, nawet Janek!, się martwią :)
Mam nadzieję, że jednak okaże się, że nic poważnego jej nie ma.
pozdrawiam ;*